Gdzie z wnukiem w kiepską pogodę? Jest niedziela, pogoda „taka sobie”, raczej chłodno i może padać deszcz. Obiecaliśmy wnukowi wycieczkę, a pogoda nie zachęca do całodniowego wyjazdu w plener. Wybraliśmy więc miejsce pod dachem, a właściwie pod ziemią czyli Sztolnię Królowa Luiza w Zabrzu.
Jeśli zajrzały tu osoby, które nie wiedzą gdzież to Zabrze, to wyjaśniam. Położone jest w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym między Gliwicami, Rudą Śląską a Bytomiem.
(Aparat fotograficzny nie dał rady wykonać dobrych zdjęć w podziemiach, a zwiedzając z przewodnikiem, fotki trzeba było robić szybko. Niemniej jednak zamieszczam kilka.)
W sztolni wybraliśmy trasę dla rodzin z dziećmi od lat trzech. Czas zwiedzania 1,5 h.
Na początku wszyscy ubieramy kaski i schodzimy schodami pod ziemię. Pan przewodnik prostym, zrozumiałym dla dzieci językiem opowiada o powstaniu złóż węgla, o początkach jego wydobycia oraz pracy górników.
Na trasie zwiedzania wyświetla króciutkie filmiki przedstawiające prace maszyn górniczych, po czym uruchamia prawdziwe maszyny.
Część trasy pokonujemy niskim chodnikiem – na wysokość dzieci. Dorośli, ku uciesze dzieciaków nie mają łatwo. Techniki przejścia tego odcinka były dwie: należało zgiąć się w pół lub iść w kucki.
Miejscami nie było łatwo ani dorosłym ani dzieciom. Jeden z fragmentów trasy prowadził wzdłuż sekcji czyli obudowy ściany wydobywczej.
W trakcie zwiedzania przewidziano czas na zrobienie zdjęć, aby każde dziecko mogło wcielić się w górnika czy sygnalistę szybowego.
A na koniec atrakcja – przejażdżka kolejką Karlik, która wcześniej dowoziła górników w bardziej odległe rejony kopalni.
Na powierzchni także znajduje się atrakcja dla dzieci – edukacyjny plac zabaw „Park 12C”. Pogoda się poprawiła więc spędzamy i tam trochę czasu.
Jako pierwszy uwagę przyciąga labirynt. Kiedy dzieci próbują znaleźć wyjście, my obserwujemy je z góry.
Można kręcić śrubą Archimedesa, pompować wodę albo obracać kulę o wadze 185 kg.
Zorganizowano również strefę wypoczynkowo-plażową z barem (budka z okienkiem), stolikami i leżakami. Fajny pomysł, a dzieciaki mogą się dodatkowo wyszaleć na piasku. Oferta barowa raczej skromna. Na ciepło można zjeść kanapki, zapiekanki itp. Jednak w tym miejscu najbardziej brakowało nam osłoniętego miejsca pod dachem. Wiał lekki wiatr i koniecznie chciał nam zdmuchnąć posiłek. Gdyby tak powiększono bar i wstawiono do środka kilka stolików…
W kopalni i na placu zabaw spędziliśmy kilka godzin. Komentarz wnuka na zakończenie wycieczki: „było superowo”.
Świetnym miejscem na wycieczkę z dziećmi są zamki lub pustynia na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Inne miejsca które odwiedziłam zobacz na mapie.
.