Jak już pisałam we wcześniejszych postach, ze względu na słabą kondycję cieszą mnie wszelkie kolejki, dzięki którym mogę wznieść się w górę. W Szklarskiej Porębie znajduje się wyciąg na Szrenicę (1362 m) z czego zamierzamy skorzystać. Powrót pieszo, przez wodospad Kamieńczyka. Wodospad ma 27 m i jest najwyższy po polskiej stronie Karkonoszy. Trasa wydaje się łatwa i poza podejściem do schroniska na Szrenicy (można ominąć zielonym szlakiem), praktycznie prowadzi cały czas w dół.
Dystans: 6,4 km.
Czas przejścia: 1:37 h.
Szlaki: czarny, czerwony.
Wjazd na Szrenicę odbywa się dwuetapowo, krzesełkami 2-osobowymi. Koszt biletu za dwa odcinki w górę: 37,00 zł/osobę, nie ma zniżek dla emerytów.
Kiedy zbliżamy się do szczytu, zmienia się krajobraz. Wysoką roślinność zastępuje niska wysokogórska, zbocza porasta między innymi kosodrzewina.
Aby dojść do schroniska Szrenica, należy podejść czarnym szlakiem ostro pod górę. Odcinek krótki, ale dał nam nieźle w kość. Szczyt można ominąć szlakiem zielonym.
Na górze tłum, tłum, tłum… Robimy kilka zdjęć i uciekamy z tego miejsca.
Poniżej schroniska kierujemy się na szlak czerwony w stronę Szklarskiej Poręby. Cały czas idziemy drogą wyłożoną płytami betonowymi, kamieniami. I tak do samej Szklarskiej Poręby z wyłączeniem krótkiego odcinka na samym dole. Szło się fatalnie. Nie znoszę w górach chodzić po brukowanych drogach. Próbowaliśmy iść bokiem, po gruncie, ale przez większość trasy się nie dało ze względu na rowy lub gęstą roślinność. Zabrałam ze sobą kijki, lecz nie było dla nich oparcia na takim podłożu, a miejscami zejście było dosyć strome. Kolana nieźle ucierpiały. Może i moja wina, że się nie doinformowałam, ale nawet nie przyszło mi to do głowy, że całą trasę można wybrukować.
Wodospad Kamieńczyka
Po 3,8 km dotarliśmy do wodospadu Kamieńczyka. I tutaj kolejny niesmak. Wodospad ogrodzono wysoką stalową kratą, więc z góry można go obejrzeć tylko w ten sposób – zza ogrodzenia.
Czemu ludzie tak psują przyrodę? Chodzi o pieniądze? Do wodospadu można dojść od dołu za dodatkową opłatą. Nie poszliśmy. Była spora kolejka do zejścia a ponadto nadwyrężyłam kolano na brukowanej drodze i nie miałam już chęci na pokonywanie dodatkowych schodów. Dalszy odcinek, poza krótkim kamienistym, prowadził lekko w dół.
No cóż, zdecydowanie przyjemniej było na szlaku do wodospadu Szklarki. Pod nogami grunt, korzenie i kamienie. I tak powinno być.
Inne miejsca które odwiedziłam zobacz na mapie.