sobota, 27 kwietnia, 2024

Zapraszam do przeczytania wpisu gościnnego Justyny z pobytu na wyspie Krk w Chorwacji.

Na wakacje kilka wspomnień z naszego ubiegłorocznego wyjazdu do Chorwacji. Może okażą się przydatne dla czytelników bloga. Początkowo planowaliśmy 2 tygodnie w Chorwacji. Ale jak pisałam tutaj kilka lat temu, życie potrafi jednak nasze plany bardzo brutalnie weryfikować. Mój mąż mógł zarezerwować latem tylko dwa tygodnie urlopu i akurat w tym drugim wypadł termin mojego kursu w Kazimierzu. Został nam tydzień, trochę mało jak na wyjazd samochodem do Chorwacji. Więc pytanie do „Seniorki z plecakiem” gdzie rezerwować. Musi być blisko, żeby szybko dojechać i ładna plaża, żeby popływać z przyjemnością. Mariola doradziła mi wyspę Krk, gdzie oczywiście  była wcześniej.

Krk
Njivice

Mnie też ta wyspa od dawna fascynowała, przede wszystkim swoją nazwą. Bez jednej samogłoski! No i Krk brzmi podobnie jak Kreta. Poza tym to największa wyspa na Adriatyku i można do niej dojechać mostem Krćkim o długości 1430 metrów.

Zarezerwowałam więc noclegi w Njivicach na Krku. Kto jechał do Chorwacji samochodem, ten wie, że pomimo jazdy autostradą trochę to trwa i niestety w 2022 trzeba było mieć kuny (teraz już jest euro) i stać na granicy słoweńsko – chorwackiej (od 2023 są też w strefie Schengen). Trasa autostradą przez Austrię i Słowenię jest malownicza, ale kiedy w końcu zobaczyliśmy daleko w dole Adriatyk, to nasz zachwyt był największy. Jednak zjazd do mostu na Krk już mojego zachwytu nie wzbudził. Bardzo stromo, niezbyt szeroko, dobrze, że to mój mąż siedział za kierownicą. Do apartamentu dotarliśmy po około 14 godzinach podróży i padliśmy. Ale jeszcze przed zachodem słońca poszłyśmy z córką na plażę. Wystarczył ten jeden wieczór, ten jeden zachód słońca. Zakochałyśmy się w Krku.

Krk
Plaża w miejscowości Njivice
Njivice

Ponieważ byliśmy wszyscy przemęczeni, więc nie planowaliśmy wiele zwiedzania. Obie z córką cieszyłyśmy się krystalicznie czystą, dość ciepłą wodą, pływaniem, nurkowaniem, odkrywaniem koralowców i jeżowców. Plaża oczywiście była żwirkowa i byłam w stanie wejść do wody tylko w butach, natomiast Monika szybko przyzwyczaiła się do chodzenia po kamykach boso. Niestety, chorwacki żwirek nie wzbudził zachwytu mojego męża, który uznaje tylko plaże piaszczyste.

Njivice

NJIVICE – Informacje praktyczne

Njivice to typowa miejscowość turystyczna, więc jak w większości miejscowości w sezonie niełatwo tam znaleźć parking. Oczywiście mieliśmy parking przy apartamencie, ale nim tam dotarliśmy, to trudno było gdziekolwiek zaparkować.

Nasz apartament był położony kilkaset metrów od morza. Miało to minusy – trzeba się było do niego  wspinać (również z zakupami z miejscowego sklepiku), ale i plusy – cisza (a nad morzem w centrum wieczorami bywało hałaśliwie) i piękny widok na zatokę Kvarner.

Widok z naszego balkonu

Jak wspomniałam, codzienne zakupy robiliśmy w małym sklepiku w centrum, natomiast w drugim i przedostatnim dniu pobytu zrobiliśmy większe zakupy w centrach handlowych przy głównej trasie (droga nr 102) – są w pobliskich miejscowościach Omiśalj i Malinska.

Plaże oczywiście były zatłoczone, więc najlepiej było pływać rano (około 10.00 było jeszcze w miarę luźno) i wieczorem podziwiając zachód słońca.

Njivice
Pływanie o zachodzie słońca

Moja córka wymyśliła, że chce w Chorwacji wsiąść na konia, i choć rozczarowała się mocno, że owszem można pojechać w teren, ale tylko stępa (trudno się dziwić, nie mogli wcześniej zweryfikować naszych umiejętności), to jednak zdecydowałyśmy się na przejażdżkę. Dzięki temu mogłyśmy podziwiać przyrodę w środkowej, wysoko położonej części wyspy. Minęłyśmy małe jeziorko obrośnięte trzciną, a potem była długa droga przez makię. W końcu malownicza, rozległa łąka z widokiem na góry. Tanio nie było, ale było warto.

Makia
Klub jeździecki
Konny spacer

Po trzech dniach lenistwa w Njivicach zdecydowaliśmy się na wycieczkę autobusem do głównego miasta wyspy, czyli Krku.

Krk – widok z Zamku Frankopanów

W tym typowym śródziemnomorskim miasteczku jest wszystko, czego trochę mi brakowało w turystycznych Njivicach. Stara nadmorska twierdza czyli Zamek Frankopanów budowany od XII do XIV wieku z fantastycznym widokiem na zatokę, Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XII wieku, kościół romański z XI wieku, wąskie uliczki, niewielki plac główny – Vela Placa, no i mury obronne otaczające stare miasto. Oczywiście, zwiedziliśmy zamek, natomiast kościoły były niestety zamknięte.

Dziedziniec Zamku Frankopanów
Krk – dziedziniec Zamku Frankopanów
Promenada nadmorska w Krk
Lunch z widokiem
Główny plac – Vela Placa
Krk. Wóz – dekoracja
Uliczka

Potem spacerując wzdłuż mariny doszliśmy na plażę (Porporela Beach), gdzie były prawdziwe, duże morskie fale i piękny widok na stare miasto.

Krk

W przedostatnim dniu pobytu zdecydowaliśmy się na wycieczkę samochodem na piaszczystą plażę Sv. Marek Beach, a potem do miasteczka Vrbnik.

Plaża św. Marka

Przy plaży jest płatny parking. Plaża jak na chorwackie warunki może jest atrakcyjna – bo jest tam trochę piasku – nawet mój mąż zdecydował się na kąpiel, ale w porównaniu z polskimi bałtyckimi plażami…. lepiej nie porównywać. Woda oczywiście nie jest tam tak czysta jak na plażach żwirkowych, a niby piaszczyste dno pozostawia wiele do życzenia – jest tam tyle ostrych kamieni, że znów byłam w stanie kąpać się tylko w butach. Po kąpieli pospacerowaliśmy po niewielkim, sąsiadującym z plażą półwyspie z ruinami kościoła św. Marka.  

Ruiny kościoła św. Marka
Okolice Vrbnika

Do Vrbnika mieliśmy stamtąd zaledwie 6 kilometrów wąską, nadmorską drogą, ale to było chyba najdłuższe 6 km w moim życiu. Z jednej strony skały, z drugiej przepaść i morze, a po drodze ostre zakręty, mijanki i wymijanie zaparkowanych przy skałach samochodów. Oczywiście, to mój mąż siedział za kierownicą. Gdybym wiedziała, że tak to wygląda, wybrałabym dalszą drogę przez miasteczko Risika.

Odetchnęłam z ulgą kiedy wjechaliśmy w głąb lądu pomiędzy zielone winnice, a potem do Vrbnika. Niestety, znalezienie tam jakiegokolwiek parkingu graniczyło z cudem. W końcu udało nam się zaparkować przy jakimś hotelu. Zapłaciliśmy za parking i racząc się obiadem dochodziliśmy do siebie podziwiając adriatycki błękit.

Vrbnik słynie z trzech rzeczy – położenia na 49 metrowym klifie, ponoć najwęższej ulicy na świecie i wina Zlahtina.

Widok na Vrbnik
Vrbnik
Widok na miejscowość

Pięknych widoków w Chorwacji jest sporo, ale kiedy się stoi na klifie i widzi bujną zieleń, krystaliczną wodę i pływaków kilkadziesiąt metrów niżej….  no, byłam pod wrażeniem. Samo miasteczko nie jest specjalnie piękne, plątanina wąskich uliczek, trochę zieleni, trochę starych murów. No i Klanćić – czyli ponoć najwęższa uliczka na świecie – 43 cm szerokości. Ale wszyscy daliśmy radę przejść. 

A propos uliczki – u nas w starej części Siewierza też są wąskie przejścia między domami, tylko nikt nie nazywa ich ulicą, a po prostu miedzuchem.

Wina Zlahtina nie kupiliśmy, bo nie jesteśmy amatorami win.

Vrbnik
Widok na zatokę
Vrbnik

Ostatni dzień w Chorwacji był bardzo smutny, za krótko to trwało. Na drogę powrotna mój mąż opracował trasę tak, by ominąć autostradę w Słowenii (bo można było ją wykupić na tydzień lub na miesiąc co nam się nie opłacało, a tygodniowy bilet stracił ważność).

Co prawda w pewnym momencie droga zmieniła się w nieprzejezdne błoto, ale skorygowaliśmy trasę i nagle bez żadnych korków i kolejek znaleźliśmy się na małym, pustym przejściu granicznym. Zaskoczeni, że to już zaraz Słowenia, zrobiliśmy w tył zwrot do najbliższego sklepu spożywczego, żeby wydać ostatnie kuny.

Witaj piękna Słowenio

A potem wspinając się i zjeżdżając w dół stromymi i krętymi słoweńskimi drogami napawaliśmy się pięknem krajobrazów, a ja obiecywałam sobie, że musimy tu kiedyś jeszcze wrócić. I tak jak na poprzedniej granicy, tu też na szczycie jakiejś góry wjechaliśmy znienacka na przejście graniczne z Austrią i trochę nas zaskoczyło, że tu też trzeba było pokazać paszporty – w końcu to strefa Schengen, a pandemia już się skończyła.

Austria
Malownicze widoki w Austrii

Za chwilę zrobiliśmy postój wśród malowniczych winnic, a potem zjechaliśmy do autostrady na Wiedeń i stronę domu. Nie pamiętam dokładnie o ile dłużej jechaliśmy przez Słowenię zwykłymi drogami w porównaniu do autostrady, ale chyba nie więcej niż półtorej godziny. Były za to widokowe, prawie puste drogi i nie trzeba było stać w korku na przejściu granicznym.

Do tej opowieści muszę dodać mały epilog. Kiedy dotarliśmy po północy do domu, powitało nas nie tylko radosne miauczenie naszej kotki, ale oprócz naszej Lady – mały, czarny, wystraszony kociak. Miauczał przeraźliwie na dachu naszego garażu. Więc po północy, zaopatrzeni w drabinę, latarki i przy pomocy sąsiada usiłowaliśmy go stamtąd ściągnąć. Biedne kocię było tak przerażone, że z dachu garażu skoczyło na sąsiednie drzewo, stamtąd zbiegło na ziemię i zniknęło w ciemnościach nocy……

Próby znalezienia go spełzły na niczym, więc pozostało nam tylko zostawić miski z wodą i jedzeniem tam, gdzie zniknął kociak. Ta historia skończyła się happy endem – kotek wrócił i karmiony szybko się oswoił. Teraz Lady i Blackie (bo tak go nazwaliśmy) wylegują się beztrosko na łóżku.

Blackie i Lady

Ale niestety, nie był to pierwszy i pewnie nie ostatni wyrzucony kotek, który do nas trafił.

A ja, następnego wieczora po tej przygodzie podziwiałam zachód słońca już nie nad Adriatykiem, tylko nad Wisłą w Kazimierzu („Tyz piknie”, ale wolę jednak Adriatyk). I planowałam co zwiedzić w wolne od zajęć popołudnia, oczywiście korzystając z przewodnika „ Seniorki z plecakiem” (tutaj link)

Wisła płynie
Tags:

Related Article

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Urszula
8 miesięcy temu

Chorwacja jest piękna, cała. Plaże jednak są w dużej mierze kamieniste. Ale kolor wody za to bajeczny. Na KRK jeszcze nie byłam, ale przypomina inne chorwackie miejscówki. Fajny wpis!

We use cookies to ensure that we give you the best experience on our website.

SENIORKA Z PLECAKIEM

SENIORKA Z PLECAKIEM

2
0
Would love your thoughts, please comment.x