Byliśmy już w domach w lawie. A może by tak zejść w głąb jaskiń oraz zajrzeć do wulkanu? Cueva de los Verdes i Jameos del Agua to jaskinie powstałe w wyniku erupcji wulkanu La Corona (Monte Corona). Kiedy spływająca lawa zastygła na powierzchni ziemi, jej dolna część była w stanie płynnym i przemieszczała się w kierunku morza. W ten sposób powstał tunel, który miejscami się zapadł. Jaskinie są w lawie więc nie zobaczymy w nich stalagmitów czy innych nacieków.
Cueva de los Verdes
Kiedy parkujemy na parkingu, nic nie wskazuje na obecność jaskini. Teren jest płaski i nie widać wejścia w głąb ziemi.
Dopiero kiedy podchodzimy bliżej dostrzegamy „dziurę w ziemi”.
W Cueva de los Verdes ingerencja człowieka ograniczyła się do przystosowania jej do zwiedzania. Natomiast znacznie większą aranżację widać w drugiej jaskini.
Jameos del Agua
Jaskinia o długości 60 m i szerokości 20 m jest wypełniona morską wodą. Ciekawostką jest to, że żyją w niej miniaturowe białe kraby. Obręb jaskini oraz symbol kraba został zaprojektowany przez Cesara Manrique. Oczywiście jest też sklep z pamiątkami, kawiarnie i bar.
Wulkan La Corona
Obejrzeliśmy skutek wybuchu wulkanu La Corona w postaci jaskiń, więc teraz pora na niego wejść.
Jedziemy do miejscowości Ye (taka nazwa, dwie litery). Na przedmieściach znajduje się kościół, a przy nim mały parking, gdzie zostawiamy samochód. Przejście na wulkan i z powrotem to około 5 kilometrów. Niby nie jest to duża odległość, ale będziemy iść na otwartym terenie, bez cienia. Należy pamiętać o zabraniu wody.
Dalej idziemy pieszo, najpierw krótki odcinek asfaltową drogą w kierunku centrum Ye.
Tuż przed budynkami skręcamy w prawo, w ścieżkę między słupkami z przewieszonym w poprzek łańcuchem.
Dalej już tylko w górę, początkowo wśród winnic.
Jedyny cień na szlaku można znaleźć pod widoczną na poniższym zdjęciu palmą.
Dotarliśmy, cel osiągnięty, mogłam spojrzeć w głąb do wulkanu. Spektakularny widok to nie był, ale satysfakcja jak najbardziej. No i z góry roztaczały się malownicze widoki na okolicę.
Wokół cisza i samotności można było posłuchać wiatru.
Z wulkanu La Corona można dostrzec punkt widokowy Mirador del Rio zaprojektowany oczywiście przez Cesara Manrique. Podjechaliśmy na parking ale nie weszliśmy do środka, ze względu na zbyt późną godzinę. Natomiast z góry był ładny widok na wyspę La Graciosa.
Na wysepce La Graciosa jest jedna miejscowość i brak asfaltowych dróg. Popłynęliśmy tam następnego dnia.
Jeśli spodobał Ci się ten odcinek podróży, to może przeczytaj też pozostałe: