Półwysep Mani to środkowy z trzech palców na południu Peloponezu. Kiedy nocowaliśmy w Porto Kagio, na samym końcu Mani, właścicielka pensjonatu powiedziała: „Mani nie jest dla wszystkich„. I coś w tym jest. Dla niektórych jest to miłość od pierwszego wejrzenia, inni nie widzą powodu aby tu wracać.
Jakie jest Mani?
Górzyste z krętymi, czasem bardzo wąskimi drogami. Ciche i spokojne, chyba że zacznie wiać wiatr, a lubi. Czasem wydaje się opuszczone przez ludzi. Porośnięte trawą i niskimi krzaczkami, no chyba że trafimy na gaj oliwny albo na krótką wiosnę, kiedy wszystko się zieleni i kwitnie.
Nie ma tu gwarnych miast, nie ma dużych hoteli, kurortów, nie ma znanych zabytków z listy typu „top 10”. Na wybrzeżu znajdziemy małe miasteczka z wybornym greckim jedzeniem, w górach wioski nierzadko wyludnione.
I jeszcze domy-wieże. Charakterystyczne dla tego regionu kilkupiętrowe wieże mieszkalne. Taką sztandarową wioską jest Vathia i jeśli ktoś przyjedzie z wycieczką na Mani to właśnie tam.
Mani to miejsce, gdzie przydrożny znak przypomni nam gdzie jesteśmy.
Trochę wspomnień
Kiedy pierwszy raz byłam na Mani 18 lat temu, zobaczyłam prawie półpustynną krainę (lato, wyschnięta roślinność) z górskimi wyludnionymi wioskami i zrujnowanymi domami-wieżami. Czasem tylko przemknęła starsza kobieta w czarnej sukni.
Trochę więcej życia było w miejscowościach na wybrzeżu. Nieliczne tawerny i kafeniony przyciągały miejscowych i (bardzo) nielicznych turystów. Trochę wiało grozą, ale jednocześnie dzikość półwyspu wciągała. Na Mani udało się wrócić wiosną tego roku.
Od tamtego czasu Mani zmieniło się, ale nie aż tak bardzo. Niektóre z wież wyremontowano i znów służą mieszkańcom, ale raczej w czasie urlopów lub weekendów. W niektórych domach-wieżach można przenocować. Powstają też nowe pensjonaty w podobnej architekturze. Jednak dalej znajdziemy tu przede wszystkim spokój, piękne widoki i odludne miejsca. A także bizantyjskie kościółki – maleńkie perełki Mani, rozsypane jak koraliki wśród gór, klifów, przy drogach i w miejscach trudno dostępnych.
I nadal możemy zjeść dania z miejscowych produktów.
Zwiedzamy półwysep Mani
Naszą wędrówkę po półwyspie zaczniemy od północy czyli od terenu gęściej zaludnionego i zabudowanego. Czym dalej na południe, tym bardziej dziko.
Areopoli
Jednym z większych miast regionu jest Areopoli. Warto się tu zatrzymać dla ładnej starówki oraz wielu tawern i kawiarni.
Neo Itilo
W pobliżu Areopoli, na wybrzeżu, odwiedzamy Neo Itilo … a trochę dalej na południe Gerolimenas. W obu znajdziemy pensjonaty, kilka tawern, kawiarni i nieduże plaże.
Gerolimenas
… a trochę dalej na południe Gerolimenas. W obu znajdziemy pensjonaty, kilka tawern, kawiarni i nieduże plaże.
Mountanistika
W głębi lądu dotarliśmy do wioski Mountanistika, dokąd wiodła wąska lokalna droga bez zabezpieczeń. Była na tyle rzadko uczęszczana, że w pęknięciach asfaltu wyrosła dorodna trawa. W wiosce nie spotkaliśmy nikogo, choć nieliczne ślady obecności ludzi były widoczne.
Kościoły bizantyjskie
Odwiedziliśmy także kilka kościółków bizantyjskich. Powstały w X-XII wieku, kiedy Manioci przyjmowali chrześcijaństwo. Niektóre są tak małe, że z trudem zmieszczą kilkanaście osób. W każdym z nich zachowały się ślady fresków. Obecnie większość kościółków jest zamkniętych, ale są i takie do których można wejść, wystarczy nacisnąć klamkę.
Odwiedzając kościółki warto też zwrócić uwagę na wioski, które nierzadko warte są spaceru, jak na przykład w Thalames.
Kościół w wiosce Nomitsi, do którego drzwi były otwarte.
Do monastyru w pobliżu miejscowości Platsa prowadził krótki odcinek drogi szutrowej. Niestety kościół był zamknięty, można jedynie wejść na niewielki dziedziniec.
Malownicza wioska Platsa i kolejny kościół.
Większym wyzwaniem było dotarcie do kościoła Panagia Agitria w pobliżu wioski Stavri. Samochód został w wiosce, my natomiast początkowo szliśmy drogą polną, następnie ścieżką wzdłuż klifu, widoczną na poniższym zdjęciu. Gdzieś tam na jej końcu, przyklejony do skały jest cel naszej wycieczki.
Ze względu na krótki, ale niebezpieczny odcinek zajścia skalną ścieżką, szlak nie nadaje się dla małych dzieci.
Już na samym końcu Mani znajduje się malutkie Porto Kagio. Asfalt kończy się po zjeździe z góry a do budynków dojechać można ni to drogą, ni plażą.
Mani – dla jednych piękne, dla innych nudne.
W poprzednim wpisie opisałam Monemwasję.
Inne miejsca które odwiedziłam zobacz na mapie.