Do Makau (Makao) udajemy się na jednodniową wycieczkę z Hong Kongu. Dzień wcześniej kupiłam bilety w obie strony na katamaran TurboJet.
Makau kojarzy się głównie z kasynami, zwane jest światową stolicą hazardu. W rzeczywistości jest to miasto kontrastów.
Historia tego skrawka ziemi związana jest z Portugalczykami. Kolonią zarządzali od XVI w. do 20 grudnia 1999 r., kiedy to Chiny przejęły Makau nadając mu statusu specjalnego regionu administracyjnego.
Punktualnie o 9.15 prom rusza w kierunku Makau. Mam miejsce przy oknie, ale mknący TurboJet całkowicie zachlapuje szyby. Zero widoków. Po godzinie jesteśmy na miejscu. W terminalu kilkukrotnie proponowana jest nam wycieczka po Makau. Nie korzystamy, nie chce nam się biegać za przewodnikiem tylko bez pośpiechu pospacerować.
Wsiadamy do autobusu jadącego do The Venetian, które zaprojektowano na wzór weneckich kanałów. The Venetian należy do największych budynków na świecie. Wewnątrz znajduje się m. in. hotel z ponad 3000 pokoi, centrum handlowe, kasyno, sale konferencyjne, teatr, tereny wystawowe. W holu przytłacza ilość użytego złotego koloru.
Kopia Wenecji znajduje się w części zajętej przez centrum handlowe. W „weneckich” budynkach urządzono sklepy, korytarze to kanały z gondolierami. Nawet sufit wygląda jak błękitne niebo z obłokami. Aby całości nadać klimatu wczesnego wieczoru zastosowano lekko przyciemnione oświetlenie. A na uliczkach już zapalono latarnie. No i która Wenecja bardziej się podoba? Na pewno tutaj nie znajdziemy odpadających tynków a woda w kanałach jest czyściutka.
Zmęczeni chodzeniem po „wenecji” wsiadamy w autobus jadący w pobliże historycznej części miasta. Pochodzącą z czasów kolonialnych starówkę wpisano na listę UNESCO.
Zwiedzanie rozpoczynamy od głównego placu Senado Square. Architektura otoczenia przenosi nas do Portugalii.
Główna ulica starówki jest tak zatłoczona, że trudno cokolwiek oglądać. Skupiam się wyłącznie na przedzieraniu się przez tłum.
W końcu docieramy do jednego z ważniejszych zabytków, tj. ruin kościoła św. Pawła. Właściwie z budowli pozostała tylko ściana frontowa, pozostałą drewnianą część strawił pożar.
Tuż obok znajduje się twierdza z fajnymi widokami na Makau.
Wstęp do twierdzy i na taras widokowy jest bezpłatny. Płatny jest wstęp do muzeum (nie byłam).
Do centrum wracamy bocznymi uliczkami. Tutaj zupełnie inaczej wygląda Makau – jest biedne, odrapane, z kratami w oknach. Obecnie Makau uchodzi za bezpieczne więc skąd tak dużo krat?
Zbliża się wieczór. Chcę jeszcze zobaczyć najbardziej charakterystyczną budowlę miasta czyli złoty budynek kasyna i hotelu Grand Lisboa. Sam „złoty kwiat” oraz otaczające go budowle robią spore wrażenie szczególnie w wieczornym oświetleniu.
Makau. Warto tu przyjechać, ale jak dla mnie raczej tylko raz.
Jeśli wpis Cię zainteresował, może zajrzysz do pozostałych dotyczących tej podróży:
- Podróż do Hong Kongu i na Filipiny
- Filipiny: pierwsze wrażenia
- Filipiny: objazd wyspy Panglao
- Filipiny: Bohol
- Filipiny: co jeszcze robiliśmy na Panglao
- Hong Kong: centrum, The Peak i ruchome schody
- Makau
- Hong Kong: ogród Nan Lian i klasztor Chi Lin Nunnery
- Hong Kong: Szlak Smoczego Grzbietu