Filipiny – co jeszcze robiliśmy na Panglao? Wyjazd był raczej wypoczynkowy, więc nie nastawialiśmy się na intensywne zwiedzanie ale delektowaliśmy się przyrodą, zachodami słońca (jak nie padało), wodą z kokosa i owocami mango.
Co robiliśmy na Panglao
Doljo Beach
Wyspa Panglao jest dość gęsto zaludniona a przy tym przyjeżdża tu sporo turystów. Jest jednak miejsce gdzie dociera niewiele osób. Trycykl wiezie nas na cypel w północno-zachodniej części wyspy. Kierowca nazywa to miejsce Doljo Beach. Zatrzymujemy się na końcu drogi (już gruntowej). Dalej idziemy ścieżką przez krzaki.
Po chwili widzę płytką zatoczkę otoczoną z jednej strony przez drzewa mangrowe. Kawałek dalej jest już otwarte morze. Słychać tylko szum oceanu.
Miłośnicy plażowania raczej zadowoleni nie będą – w tym miejscu brzeg jest skalisty.
Spędzamy tu trochę czasu delektując się widokami.
Wracając do Alona proszę o pokazanie drzew papaji i mango. Rosną ot tak sobie przy drodze. Teraz nie ma owoców, będą w kwietniu. Pan opowiada, że z wielkiego drzewa pod którym stoimy spadają na drogę owoce mango i wtedy robi się niezła ślizgawka.
Dumaluan Beach
Właściwie to jechaliśmy na Wchite Beach. Trycyklem oczywiście. Już byliśmy blisko, kierowca skręcił w boczną gruntową drogę, lecz okazało się że dojazd do plaży jest zamknięty. Pyta czy chcemy dojść pieszo, to około 200 metrów. Pewnie że chcemy, czemu nie. W tym momencie pojawia się pan w mundurze (security?) i mówi że nie można. Trwały prace przy wycince drzew (palm?).
Pojechaliśmy na pobliską Dumaluan Beach. Właściwie te plaże się łączą, tylko że na Dumaluan wstęp jest płatny. Plaża jest piaszczysta a ludzi niewielu.
Na tym odcinku wzdłuż wybrzeża wybudowano luksusowe resorty, nie ma tu ogólnodostępnych restauracji lub kawiarni.
Postanawiamy iść plażą w kierunku Alona. Nie wiem jak daleko zajdziemy. W oddali widzę granatowe chmury, zanosi się na deszcz.
Dochodzimy do niezagospodarowanej plaży zabrudzonej tym co wyrzuciło morze.
Zaczyna padać więc ubieramy nasze foliowe okrycia. W oddali widzę ogrodzenie i krzaki. Dalej się nie da, ale można odbić w głąb lądu. Właściwie to mnie cieszy spacer w deszczu nie wiadomo dokąd. Niestety, uszliśmy ze 100 metrów i zaczęły się zabudowania, a pierwszy napotkany tubylec woła nas pod zadaszenie i dzwoni po trycykla. Koniec spaceru.
Spacery w okolicy Alona
Czasem chodzimy ulicami gdzie można zobaczyć takie obrazki.
Raz poszliśmy na pobliski skalisty brzeg po drodze spotykając grupkę dzieci.
Jest listopad i pojawiają się już świąteczne ozdoby.
Zachód słońca
Spektakl światła i kolorów w czasie zachodzącego słońca to bardzo przyjemny moment. Najładniejszy oglądaliśmy w ostatni wieczór. Wcześniej różnie bywało – deszcz, duże zachmurzenie.
Kończy się pobyt na wyspie. Następnego dnia lecimy do Hong Kongu gdzie spędzimy kilka dni.
Jeśli wpis Cię zainteresował, może zajrzysz do pozostałych dotyczących tej podróży:
- Podróż do Hong Kongu i na Filipiny
- Filipiny: pierwsze wrażenia
- Filipiny: objazd wyspy Panglao
- Filipiny: Bohol
- Filipiny: co jeszcze robiliśmy na Panglao
- Hong Kong: centrum, The Peak i ruchome schody
- Makau
- Hong Kong: ogród Nan Lian i klasztor Chi Lin Nunnery
- Hong Kong: Szlak Smoczego Grzbietu
Inne miejsca które odwiedziłam zobacz na mapie.