Dziś jedziemy na wyspę Bohol. Poprzedniego dnia dłuższą chwilę trwało uzgadnianie trasy, a to dlatego, że zaburzyłam typową turystyczną trasę.
Zagadnęłam napotkanego przy drodze kierowcę taksówki o wycieczkę na Bohol z uwagą, że oprócz tego co oferują w ramach standardowej trasy chcę zobaczyć jakiś wodospad, tarasy ryżowe. Wskazałam na kilka miejsc prosząc o radę w wyborze. Pan się trochę zmartwił bo: tam za daleko i droga zła, a tu by można ale tylko terenówką, a tarasy ryżowe też terenówką i w inny dzień bo wszystkiego w jeden dzień się nie objedzie. Dołączyło do nas jeszcze trzech doradców. Po chwili pan z taksówki się oddalił a ja zostałam z „doradcami”. W końcu jeden zaproponował wodospad Kawasan Falls. Koszt objazdu (bez biletów wstępu) 2500 PHP.
Miejsca odwiedzone na Bohol
Punktualnie o 9.00 nasz kierowca, 30-letni Rodi podjeżdża terenowym samochodem. Z wyspy Panglao wjeżdżamy mostem na Bohol. Najpierw zrobimy typową trasę, a na koniec pojedziemy do wodospadu.
Kościół Baclayon
Pierwszym punktem miał być kościół w miejscowości Baclayon. Jeden z najstarszych kamiennych kościołów na terenie Filipin. Niestety nie zobaczyliśmy, ponieważ policja pozamykała drogi dojazdowe. Nasz kierowca próbował z różnych stron ale wszędzie były zamknięcia. Nie wiem co było przyczyną. Odpuściliśmy.
Rejs po rzece Loboc
Rejs po rzece Loboc z obiadem i występem lokalnego zespołu. No cóż, dałabym tyle samo plusów co minusów.
Statków jest dużo, jeśli jeden jest pełny to turyści kierowani są do następnego.
Kiedy my przyszliśmy, na statku było kilka osób. Zaproszono nas od razu do korzystania ze stołu szwedzkiego. Obiad był całkiem smaczny – podano kilka przystawek, dania główne, desery, owoce. Wszystko uzupełniane na bieżąco.
Dosyć długo staliśmy przy nabrzeżu. Statek właściwie odpłynął dopiero gdy był już pełny, a wszyscy goście najedzeni.
Kiedy wypłynęliśmy na rzekę włączono głośną muzykę, która skutecznie zagłuszała wszelkie odgłosy z zewnątrz. Płynęliśmy wśród bujnej zieleni i należałoby uszanować piękno przyrody. Niestety otaczająca nas dżungla została zbombardowana światowymi piosenkami. I za to daję wielki minus. Żeby chociaż melodie były związane z kulturą Filipin.
W tym imprezowo-dyskotekowym klimacie dopływamy do pomostu gdzie czeka zespół ludowy.
Zagrali 3 czy 4 kawałki, jednego z gości zaprosili do wspólnego tańca i popłynęliśmy dalej. Całość tj. obiad + rejs trwała ok. 1 godziny 15 minut. Koszt 550 PHP/osobę.
Tarsier Sanctuary w Corelli
Tarsier (tarsjusz) albo polska nazwa wyrak upiorny (kto wymyślił taką nazwę!!) to małe zwierzątko występujące w Indonezji i na Filipinach. Zwierzak ma miły wygląd, jego ciało ma 12 – 15 cm długości, dwa razy dłuższy ogon i wielkie wyłupiaste oczy. Jest aktywny nocą, w dzień śpi, podobno czasem z jednym otwartym okiem.
Wchodzimy do sanktuarium tarsjera. Mamy zachowywać się cicho. Przy każdym zwierzaku stoi pani i pokazuje pod którym liściem tarsjer śpi. Przejście ścieżką zajęło nam 15 minut. Wstęp 60 PHP/os.
Chocolate Hills
Chocolate Hills czyli Czekoladowe Wzgórza – nazwa wzięła się od koloru wyschniętej, zbrązowiałej trawy w porze suchej. Kiedy padają deszcze, wzgórza są zielone. I właśnie takie zielone widzieliśmy.
Widok jest niezwykły. Z dość płaskiego tereny wystają równe stożkowate kopce, niczym wielkie kretowiska. Na niewielkiej przestrzeni znajduje się ponad 1700 wapiennych gór. Na jednej z nich zlokalizowano punkt widokowy. Trzeba się wspiąć po dosyć stromych schodach. Wstęp 50 PHP/os.
Kawasan Falls
Ostatni i najlepszy, najfajniejszy punkt wycieczki – wodospad Kawasan Falls. Skręcając z głównej drogi mijamy oświetlone słońcem pole ryżowe.
.Kawałek dalej wjeżdżamy na gruntową drogę, gdzie „nasza” terenówka jest naprawdę konieczna. Na krótkim odcinku pracują drogowcy. Dalej jest tylko dżungla i czasami pola ryżowe. Jest pięknie..
Zatrzymujemy się na wykoszonym terenie i wysiadamy prosto w błoto. W oddali widzę drewniany budynek. Schodami schodzimy w dół.
Okazuje się, że i tu należy uiścić opłatę za wstęp 20 PHP/os. i wpisać się do dużego zeszytu. Zerkam kto odnotował się przed nami – to Czesi ale byli wczoraj. Więc dzisiaj my jesteśmy pierwsi.
Dalej to najlepiej zdjęcia pokażą co widzieliśmy.
Przygotowano również miejsca piknikowe. W pobliżu spotykamy panią, która sadzi, plewi i pielęgnuje rośliny. W pierwszej chwili wydało mi się to niedorzeczne. Jesteśmy przecież w dżungli, wśród bujnej naturalnej przyrody… ale właściwie dlaczego nie? Tu też można rośliny uporządkować, posadzić wzdłuż schodów, wokół altan.
Kładka łącząca altanki
Ciężko opuścić to miejsce, ale już czas. Wracamy.
Z Rodim rozstajemy się w centrum miejscowości Alona. Jest późne popołudnie więc idziemy coś zjeść. Po drodze spotykamy się z kierowcą trycykla, który woził nas po wyspie Panglao. Umawiamy się na następny dzień – ma zawieść nas tam, gdzie nie ma ludzi..
Jeśli wpis Cię zainteresował, może zajrzysz do pozostałych dotyczących tej podróży:
- Podróż do Hong Kongu i na Filipiny
- Filipiny: pierwsze wrażenia
- Filipiny: objazd wyspy Panglao
- Filipiny: Bohol
- Filipiny: co jeszcze robiliśmy na Panglao
- Hong Kong: centrum, The Peak i ruchome schody
- Makau
- Hong Kong: ogród Nan Lian i klasztor Chi Lin Nunnery
- Hong Kong: Szlak Smoczego Grzbietu
Inne miejsca które odwiedziłam zobacz na mapie.
.