Czekam na wiosnę.
Oj nie lubię zimy, nie lubię.
Nie chodzę w góry bo zimno. Nie jeżdżę na nartach bo zimno. Nie chodzę na spacery bo zimno. Chociażbym się nie wiem jak naubierała, na sam widok zimy jest mi zimno. Nie mam żadnej przyjemności w przebywaniu zimą poza budynkami.
Ale na zimę można natknąć się wiosną. Wyjeżdżając w maju napotykłam ośnieżone szczyty gór. I taka wersja zimy to mi się nawet podoba.
Zdarzyło mi się udać w miejsca gdzie wiedziałam, że będzie zimno i śnieżnie. Jedno-dniowa zima może być całkiem ciekawa.
Jungfraujoch w Szwajcarii na wysokości 3471 m. Termometr pokazywał -6 st. C a za oknami wisiały wielkie sople. W podziwianiu widoków sprzyjała słoneczna i prawie bezwietrzna pogoda.
Zimę spotkałam w maju na Korsyce. Tutaj nie spodziewałam się takiej ilości śniegu, właściwie to wogóle się nie spodziewałam.
Najwięcej śniegu było w centralnej Korsyce, kiedy z wąwozu Restonica wyszłam wyżej w góry.
W maju sporo śniegu, ale też i kiepską pogodę zastałam we Francji w Chmonix. Wjechałam na Aiguille du Midi na wysokość 3842 m. Na stacji pośredniej jeszcze było co nieco widać. Wyżej już kompletnie nic, gęsta mgła a dodatkowo silny wiatr i padający śnieg z deszczem.
A taki widok zimy jak na poniższych zdjęciach lubię najbardziej. Jak wrócę będzie choć troszkę bliżej wiosny.
Do zobaczenia w cieplejszym klimacie.
..