Ogród Botaniczny w Wojsławicach zwiedzamy w pochmurną wrześniową sobotę. Towarzyszą nam opady deszczu początkowo przelotne, pod koniec spaceru już ciągłe. Mimo wszystko jestem pod wrażeniem ogrodu.
Co nieco z historii:
Park dworski istniał tu już na początku XIX wieku. Jednak największy wkład w obecny kształt ogrodu miał właściciel majątku Fritz von Oheimb.
30-letni Fritz nabył majątek w 1880 r. Zamieszkał tu z żoną Bertą, z którą miał czworo dzieci. Fritz studiował rolnictwo, a z zamiłowania był ogrodnikiem. Zakupiony teren wraz z zabudowaniami był w bardzo złym stanie. Nowy właściciel rozpoczął prace od powiększenia ogrodu, wytyczenia alejek. Założył sieć stawów. Na terenie ogrodu zgromadził ogromną kolekcję roślin, w tym sporo egzotycznych. Szczególnie upodobał sobie różaneczniki, gdzie w szczytowym okresie uprawiał ponad 4000 krzewów w ponad 300 odmianach. (Wiosną to musiał być bajkowy ogród!) Kolekcję krzewów różanecznika przekazał w 1890 roku Ogrodowi Botanicznemu we Wrocławiu. Zmarł w 1928 i został pochowany na terenie ogrodu. Jego dzieło do czasu wysiedlenia w 1946 r. kontynuował syn Arno.
Obecnie Arboretum ma powierzchnię 62 hektary i jest filią Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na terenie znajdziemy altany, miejsca na pikniki, plac zabaw dla dzieci, kaplicę. W barze można się posilić lub zjeść pyszną szarlotkę. Niestety bar tylko na zewnątrz. A szkoda, tym bardziej, że część zabudowań stoi pustych.
Po Arboretum spacerowaliśmy około 4 godzin, a i tak nie odwiedziliśmy wszystkich zakątków. Jednak coraz bardziej intensywne opady deszczu zmusiły nas do opuszczenia ogrodu. Chyba powinnam wrócić wiosną, kiedy zakwitną różaneczniki.
W pobliżu można wpaść na chwilę do otoczonej murami obronnymi Niemczy.
.
W sezonie zimowym ogród jest nieczynny.
Szczegóły dotyczące biletów oraz godzin otwarcia sprawdź tutaj.
Inne miejsca które odwiedziłam zobacz na mapie.
.