Ostatni dzień w Bangkoku
Kończy się kilkudniowy pobyt na wyspie Ko Chang i trzeba wracać do Bangkoku, no i do domu.
Bus z wyspy Ko Chang do Bangkoku miał dojechać w ciągu sześciu godzin, dojechał po ośmiu. Nadprogramowe godziny spędziliśmy w przydrożnym warsztacie samochodowy. Już po ciemku dotarliśmy do hotelu w dzielnicy wieżowców.
W promocji zarezerwowałam apartament składający się z sypialni, salonu, kuchni i jeszcze w cenie było śniadanie (bez śniadania cena była wyższa!).
Na kolacje kupuję „szaszłyki” na pobliskim przewoźnym straganie – jeden patyk 10 batów (ok. 1 zł).
Mamy prawie cały dzień do dyspozycji zanim udamy się na lotnisko więc tymczasem zaglądamy w kilka miejsc.
Najwyższy budynek w Bangkoku, Baiyoke Sky Hotel ma 304 m – oglądaliśmy tylko z dołu.
Park Lumphini z jaszczurami o długości ok. 1 m.
Centrum handlowe „Siam Paragon„
Pora wracać, lotnisko Suvarnabhumi Airport
Krótkie podsumowanie podróży do Tajlandii:
Nie będę się wysilać na dawanie rad, bo raczej sama bym ich potrzebowała, cóż można powiedzieć po jednym pobycie. Napiszę jak ja odebrałam, jako osoba w średnim wieku tą pierwszą tak daleką samodzielną podróż:
.
.
1. Klimat
Trochę obawiałam się tego klimatu, dlatego wybrałam chłodniejszą, deszczową porę. Było gorąco, parno i wilgotno, mimo to całymi dniami zwiedzaliśmy, w swoim tempie, odpoczywając w cieniu lub klimatyzowanym miejscu. Wieczorem zmęczenie było, ale żadne z nas nie „padało na twarz” z tego powodu. Czyli dało się.
2. Deszcz
Najbardziej i najdłużej padało w pierwszy dzień pobytu i w dniu wycieczki skuterem. Było jeszcze kilka opadów ale krótkich. Bardziej brakowało mi pocztówkowych widoków, no cóż, bez słońca wszędzie jest szaro.
3. Jedzenie i ceny
Stołowaliśmy się głównie na ulicy (za kilka złotych) lub w niedrogich restauracjach gdzie dania kosztowały od 4 do ok. 20 złotych. Najdroższy obiad jadłam na terenie kompleksu Angkor w Kambodży, gdzie za 2 osoby zapłaciłam 17 dolarów. Ceny w sklepach spożywczych były podobne do naszych. W trakcie podróży nie mieliśmy żadnych sensacji żołądkowych.
4. Transport po Bangkoku
Na pierwszym miejscu stawiam tramwaj wodny, łodzie z pomarańczowymi chorągiewkami – chyba 20 batów/os. bez względu na ilość przystanków (jeśli coś pokręciłam to proszę mnie poprawić). Taxi lub tuk-tuka znajdziemy na każdym kroku. Jest jeszcze metro i kolej naziemna ale z punktu widzenia turysty mało przydatne, nie dojedziemy nimi do atrakcji turystycznych. Trochę korzystałam pod koniec pobytu jak mieszkaliśmy w dzielnicy wieżowców. Autobusami miejskimi nie jeździłam.
5. Podróż poza Bangkok
Samodzielna tylko do Ajutthaji pociągiem. Pozostałe przejazdy kupowałam w biurach podróży i wtedy przejazd nawet z przesiadkami był bardzo prosty. Oni nas nie zgubią – przyklejają do ubrań kolorowe kółka i już wiedzą gdzie kogo dowieźć.
6. Owady
Przed wyjazdem zaopatrzyłam się w repelent z DEET na komary – nie użyłam ani razu. Myślałam że jak jest dużo wody, wilgoć to muszą być komary. W Bangkoku i Kambodży zero jakichkolwiek owadów. W Kanchanaburi przeleciały ze dwie muchy, tylko na Ko Chang było kilka komarów.